Chcę schudnąć, to kolejny temat, który jakiś czas temu chodził za mną. Pomyślałam wtedy, jasne że chcę mniej ważyć, takie pragnienie mam od 20 lat, gdy urodziłam drugą córkę. Przed tą ciążą miałam, moim zdaniem, optymalną wagę, do której nie udało mi się już wrócić. Próbowałam wielu diet i żadna nie doprowadziła mnie do wymarzonego celu. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej?

Rozumiałam, że te słowa to znowu klucz, który mnie prowadzi do kolejnych drzwi. Byłam zdumiona, gdy je otworzyłam i usłyszałam w sobie pytanie:

czy szanujesz swoje ciało?

Oj, pomyślałam, nie będzie kolejnej diety. I rzeczywiście ten wpis nie będzie na temat cudownej diety, chociaż to co dalej napiszę doprowadziło mnie do wymarzonego dnia, w którym ważę dokładnie tyle ile chciałam i to bez efektu jojo. Schudłam 9 kg.

Gdy mnie wszyscy pytają jak to zrobiłam, to jest mi trochę głupio, bo zgodnie z prawdą muszę odpowiedzieć: pogodziłam się ze swoim ciałem, szanuję je, oddałam mu suwerenność; to cała prawda na temat mojej diety, a właściwie sposobu jedzenia jaki teraz stosuję.

Tyle dygresja do dnia dzisiejszego, której nie mogłam sobie odmówić, a teraz wróćmy do tematu i do czasu, który nazwę – wtedy. O co chodzi z tym szacunkiem do swojego ciała?

Gdy pisałam na temat zmiany, wspominałam o umyśle i intuicji (tak lubię nazywać moją duszę, moje ja) jako dwóch integralnych części mnie, ale nie byłoby ich przecież bez mojego ciała, to ono nosi nas obie. Jak o nie dbam?

Nasze ciało, to prawdziwa fabryka. Nie muszę czuwać, aby oddychać, ciało robi to bez mojego udziału. Nie muszę mu mówić co ma robić z jedzeniem, które trafia do mojego żołądka, moje ciało samo wie co ma z nim zrobić. Łał, przecież ja się sama uzdrawiam! Skaleczenia się goją, kości się zrastają, dzieje się tak bez mojego świadomego udziału. Nie mówię mojemu ciału: teraz oddychaj, a teraz masz trawić. Moje ciało wie lepiej i szybciej jakie zadania w danej chwili ma wykonać.

Powiedziałam do swojego ciała: nie będę ci więcej przeszkadzać, nie będę sabotować twoich działań, chcę się z tobą zaprzyjaźnić, kocham cię i oddaję ci suwerenność.

Pojawiło się we mnie pytanie: skąd wiem, że moje ciało potrzebuje tego co mu aplikuję, powiedziało mi?

No właśnie, a co jeśli moje ciało cały czas próbuje się ze mną dogadać, ale ja z uparciem muła, staram się tego nie słyszeć? A może nie ma w tym mojej świadomej, złej woli, tylko istnieje coś co zagłusza głos mojego ciała?

Mam różne przyzwyczajenia związane z jedzeniem, nad którymi nigdy się nie zastanawiałam. Jem codziennie kanapki, no bo tak najłatwiej zabrać śniadanie do pracy. Piję codziennie kawę, no bo jak sobie wyobrazić poranek czy popołudnie bez kawy. A czy moje ciało lubi kanapki i kawę? Jak rozpoznać co lubi moje ciało?

W tym momencie dyskusji, którą prowadziłam sama ze sobą, pojawiło się w mojej pamięci wspomnienie babci, która w dzieciństwie zawsze mi powtarzała: „Elżuniu, jeżeli masz ochotę na kiszone ogórki, to jedz je koniecznie, twoje ciało tego w tej chwili widocznie potrzebuje.”

Moja kochana, mądra babcia,

Zrozumiałam przekaz, zrobiłam pierwszy krok i spisałam potrawy, które lubię jeść i pić. Wyobraźcie sobie, że nie było tam kanapek, ani kawy. Okazuje się, że mam w umyśle wiele przekonań o tym co i jak powinnam jeść i pić, ale one tak naprawdę nie są moje. Otrzymałam je od rodziców, nauczycieli, zobaczyłam w telewizji. Moje ciało jest jedyne i niepowtarzalne, nie ma drugiego takiego samego na tej planecie, zatem dlaczego uważam, że powinnam jeść dokładnie tak, jak radzi ta pani w telewizji?

Uważność w trakcie jedzenia pomogła mi odnaleźć drogę do zrozumienia mojego ciała. Wybór potraw, których zjedzenie nie powoduje uczucia ciężkości i pełności stało się kierunkowskazem do diety, którą lubi moje ciało. Skutkiem ubocznym tej skutecznej komunikacji z moim organizmem był spadek wagi do wymarzonego i jak się okazało optymalnego poziomu, poziomu który wybrało moje ciało.

Teraz moje ciało i ja to jedność.

Jeżeli chcesz wziąć odpowiedzialność za swoje wybory i działania, które mogą doprowadzić Cię do wymarzonego celu, to zapraszam na sesję life coachingu.